środa, 28 listopada 2012

+ BOŻE MYŚLI I DROGI

Do naszych parafian w Kluczach wybieraliśmy się od dawna. Boże Miłosierdzie w swojej hojności dało nam piękną i słoneczną pogodę aż do połowy listopada! Dlatego Ks. Jan wykorzystał to na kopanie rowów dla rur kanalizacyjnych, a kopania było… 80 metrów. Z pomocą przyszli Dymitr, Igor i Żenia. Stąd wyjazd opóźnił się nieco. We wtorek po porannej Eucharystii wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy na Klucze. W parafii został Sierioga – nasz przyjaciel Koriak – i pilnował domu, a auto pożyczyli nam nasi przyjaciele protestanci – Andriej i Nastia Siemiaszkiny. Nasz Swift nie dałby rady. Bez dobrego samochodu nie ma co wybierać się na długą trasę, tym bardziej, że asfaltu mamy tutaj około 180 km. Dalej też jest droga tylko w innym wydaniuJ Najważniejsze, że po półrocznej przerwie znów byliśmy razem ze wspólnotą naszych kluczewskich parafian. Choć na co dzień jesteśmy oddaleni od siebie 600 km. to podczas każdej Eucharystii w kaplicy pamiętamy o nich. W niedziele spotykają się na czytaniu i rozważaniu Słowa Bożego. Kiedy przyjeżdżamy mają Eucharystię. Dla 5 osób jedziemy tak daleko bez kalkulacji - opłaca się czy też nie. Jesteśmy tutaj po to, aby głosić Ewangelię. Jak to dobrze, że „myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana” (Iz 55,8). Czas i miejsce wybiera Pan – my staramy się wypełniać Jego wolę. Czy uda nam się pojechać zaraz po Świętach? Bardzo byśmy chcieli, ale wszystko jest w rękach Bożych.



POWIERZ PANU SWĄ DROGĘ :)
 

Po 120 km od Pietropawłowska mijamy Сокоч. Tutaj zawsze można zjeść słynne pierożki (czyt. bułeczki) z różnymi nadzieniami. Nawet przy 30 stopniowym mrozie są ciepluteńkie, choć mieszkańcy sprzedają je na parkingu, czyli na świeżym powietrzu.









Сокоч to mała miejscowość.




   




 

Mamy jeszcze asfalt… 




i już asfalt się skończył. Śnieg tak wbił się w drogę, że nie trzęsie aż tak mocno. Jesienią to na tej drodze solidnie trzęsie, a latem za samochodem pozostają tumany kurzu. I nikt nie narzeka:)








Czas na wyprostowanie nóg, bo przed nami jeszcze tylko 450 km.:)




Ostatnie kilometry to opady śniegu z deszczem. Do Kluczy dotarliśmy wieczorem. Poszło nam nieźle, jechaliśmy tylko 9 godzin!


 


 




Cel naszej podróży. 









Rankiem mogłyśmy zobaczyć najwyższy i wciąż czynny wulkan Kamczatki i całej Euroazji Клюучевская Сопка ( 4750 ). 


 






 i najdalej wysunięty na północ wulkan Шивелуч (3283). W tym roku już posypał popiołem.



 







Kluczewskie klimaty.






Modlitwa nad rzeką Kamczatką za rybaków, którzy w niej utonęli. W tym roku nie wrócił z połowów przyjaciel Dimy. Do dziś nie znaleziono jego ciała.








Liturgia i śpiewy już przygotowane.







Najważniejszy moment całej wyprawy – Eucharystia z grupą naszych kluczewskich parafian: Dymitrem i Jego żoną Walentyną, Wacławem i jego żoną Mariną oraz z Aleksandrem. Przed Mszą św. przystąpili do sakramentu pokuty.








Spotkanie przy herbacie.











Ks. Jan przekazuje najnowsze wieści z parafii.







 Już wracamy do Pietropawłowska. Dostojna rzeka Kamczatka.





Od roku jest most, więc nie ma już tych niezapomnianych klimatów przepływu promem, lub pieszym przejściem po lodzie.
 








Do domu pozostało tylko 500 km:)








W drodze powrotnej czekała nas i taka niespodzianka.