POWIERZ PANU SWĄ DROGĘ :)
Po 120 km od Pietropawłowska
mijamy Сокоч. Tutaj zawsze
można zjeść słynne pierożki (czyt. bułeczki) z różnymi nadzieniami. Nawet przy
30 stopniowym mrozie są ciepluteńkie, choć mieszkańcy sprzedają je na parkingu,
czyli na świeżym powietrzu.
Сокоч to mała miejscowość.
Mamy jeszcze asfalt…
i już asfalt się skończył. Śnieg
tak wbił się w drogę, że nie trzęsie aż tak mocno. Jesienią to na tej drodze
solidnie trzęsie, a latem za samochodem pozostają tumany kurzu. I nikt nie
narzeka:)
Czas
na wyprostowanie nóg, bo przed nami jeszcze tylko 450 km.:)
Ostatnie kilometry to opady
śniegu z deszczem. Do Kluczy dotarliśmy wieczorem. Poszło nam nieźle,
jechaliśmy tylko 9 godzin!
Cel naszej podróży.
Rankiem mogłyśmy zobaczyć
najwyższy i wciąż czynny wulkan Kamczatki i całej Euroazji Клюучевская Сопка ( 4750
).
i najdalej
wysunięty na północ wulkan Шивелуч (3283). W tym roku już posypał popiołem.
Kluczewskie klimaty.
Modlitwa nad rzeką Kamczatką za
rybaków, którzy w niej utonęli. W tym roku nie wrócił z połowów przyjaciel
Dimy. Do dziś nie znaleziono jego ciała.
Liturgia i śpiewy już przygotowane.
Najważniejszy moment całej
wyprawy – Eucharystia z grupą naszych kluczewskich parafian: Dymitrem i Jego
żoną Walentyną, Wacławem i jego żoną Mariną oraz z Aleksandrem. Przed Mszą św.
przystąpili do sakramentu pokuty.
Spotkanie przy herbacie.
Ks. Jan przekazuje najnowsze wieści z parafii.
Już wracamy do Pietropawłowska. Dostojna rzeka Kamczatka.
Od roku jest most, więc nie ma
już tych niezapomnianych klimatów przepływu promem, lub pieszym przejściem po
lodzie.
Do domu pozostało tylko 500 km:)
W drodze powrotnej czekała nas i
taka niespodzianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz