Tydzień Misyjny już minął, ale dla Was nasi Kochani Przyjaciele i Dobrodzieje mamy małą niespodziankę – bajkę Ewenów. Eweni to jedno z większych plemion zamieszkujących Kamczatkę. Nie są rdzennymi mieszkańcami, ich przodkowie przybyli tu z reniferami i osiedlili się i tak oto są :) Żeby przeżyć polowali, a że na północy Kamczatki jest więcej śniegu i leży dłużej to poruszali się psimi zaprzęgami. Reszta w bajce :)
PSY I CZŁOWIEK
Koło namiotu
na śniegu siedziały trzy psy: pasterski Stadek (Оронка), myśliwski Głosek (Лайка) i biegający w zaprzęgu Sanek
(Нартка). Psy kłóciły się ze
sobą.
Stadek
przechwalał się:
– To ja najbardziej pomagam człowiekowi:
pilnuję tego, co jest dla niego najdroższe –reniferów! I właśnie dlatego
człowiek powinien dawać najlepsze kąski mnie.
– Ależ Stadku, nie masz racji! To ja jestem
najlepszym psem – odpowiada Sanek – i
najtłustsze kąski gospodarz powinien zostawiać dla mnie. Przecież to ja wożę
jego dobytek, beze mnie nie byłby w stanie koczować.
Głosek złości
się:
– Ale z was samochwały! Beze mnie wszyscy by
głodowali: przecież to ja podczas polowania wyszukuję zdobycz w tajdze.
Kłóciły się
psy, kłóciły, aż rzuciły się na siebie i zaczęły się bić tak, że sierść latała
na wietrze.
Każdy z nich
krzyczy:
– Ja jestem najlepszym psem.
Z namiotu
wyszedł człowiek, psy podbiegły do niego i jeden przez drugiego przechwalają
się.
– Ja jestem najlepszym psem: ja wyszukuję
zdobycz w tajdze! – chwali się Głosek.
– Nie, ja jestem najlepszym psem: ciągnę
sanki, pomagam w koczowaniu! – warczy ze złością Sanek.
– O nie, nie, to ja jestem najlepszym psem: ja
pilnuję reniferów! – stara się Stadek przekrzyczeć Głoska i Sanka.
Człowiek
śmieje się:
– No proszę, jak się przechwalają! Żaden z was
nie jest moim najlepszym psem: każdego tak samo karmię, każdego w równym
stopniu potrzebuję i jednakowo sobie cenię.
I wrócił do
namiotu.
Obraziły się
psy na gospodarza za to, że wszystkie ceni jednakowo, żadnego nie wyróżnia i
nie uważa za najlepszego.
Głosek odezwał
się:
– Chodźcie, odejdziemy od pana. Będziemy sobie
nawzajem pomagać, nie zginiemy z głodu. Niech się gospodarz dowie, jak to się
żyje bez nas.
I namówił
Głosek psy.
Wyszedł
gospodarz przed namiot– ani jednego psa nie ma, uciekły.
Przybiegły psy
do tajgi. Głosek zobaczył wiewiórkę, dał głos, zaczął biegać po śniegu, pogonił
ją na sosnę i chwali się:
– Ja zrobiłem, co do mnie należało.
A wiewiórka
najspokojniej siedzi sobie na drzewie i w ogóle się Głoska nie boi – przecież
myśliwego ze strzelbą koło niej nie ma.
Podbiegł Sanek
do Głoska i mówi:
– To się na nic nie przyda. Pogoniłeś
wiewiórkę na sosnę, ale kto będzie do niej strzelał, jak nie ma myśliwego?
A wiewiórka
jak przedtem siedzi sobie na gałęzi i huśta się…
Podniosły psy
nosy do góry, patrzą na wiewiórkę, głodne pyski oblizują. Długo tak siedziały.
A potem zaczęły wyć żałośnie.
Minęła noc,
nadszedł poranek.
Głosek zerwał
się:
– Zwietrzyłem zająca! – i pobiegł po
świeżych śladach.
Znalazł
zająca, szczeka, biegnie do Sanka i Stadka.
Sanek mówi do
Stadka:
– Siadaj na mnie, podwiozę cię do zająca,
przecież ja jestem od wożenia, a ty jesteś pasterski. O, patrz, zając biegnie
prosto na nas.
A zając patrzy
i dziwi się: pies na psie jedzie.
Przeskoczył
zając przez rów i zniknął w gęstwinie.
Minęło kilka
dni i nocy. Psy całkiem wychudły. Sierść zaczęła im wychodzić, żebra gołe
wystają.
Głosek wyje
żałośnie:
– Śmierć się do nas, psy, zbliża, co mamy
robić? Nie przetrwamy bez człowieka. Niepotrzebnie się na niego obrażałyśmy.
I postanowiły
wrócić do namiotu człowieka. Przyszły. Usłyszał człowiek szmer. Wyszedł z
namiotu:
– Aha, moi uciekinierzy wrócili! Ale was
podkusiło… Zgłodniałyście, biedaki…
Człowiek dał
każdemu psu po dużej, tłustej rybie. Psy się ucieszyły, zaczęły żarłocznie
pożerać ryby, rozglądając się dookoła.
Od tamtej pory
psy zostały przyjaciółmi człowieka, służą mu wiernie i ze sobą nawzajem się nie
kłócą. Stadek pasie renifery , Głosek szuka zdobyczy w tajdze, a Sanek wozi, co
potrzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz