piątek, 9 listopada 2012

+ TYDZIEŃ MISYJNY



Tydzień Misyjny już minął, ale dla Was nasi Kochani Przyjaciele i Dobrodzieje mamy małą niespodziankę – bajkę Ewenów. Eweni to jedno z większych plemion zamieszkujących Kamczatkę. Nie są rdzennymi mieszkańcami, ich przodkowie przybyli tu z reniferami i osiedlili się i tak oto są :) Żeby przeżyć polowali, a że na północy Kamczatki jest więcej śniegu i leży dłużej to poruszali się psimi zaprzęgami. Reszta w bajce :)

PSY I CZŁOWIEK 

Koło namiotu na śniegu siedziały trzy psy: pasterski Stadek (Оронка), myśliwski Głosek (Лайка) i biegający w zaprzęgu Sanek (Нартка). Psy kłóciły się ze sobą.
Stadek przechwalał się:
To ja najbardziej pomagam człowiekowi: pilnuję tego, co jest dla niego najdroższe –reniferów! I właśnie dlatego człowiek powinien dawać najlepsze kąski mnie.
Ależ Stadku, nie masz racji! To ja jestem najlepszym psem – odpowiada Sanek – i najtłustsze kąski gospodarz powinien zostawiać dla mnie. Przecież to ja wożę jego dobytek, beze mnie nie byłby w stanie koczować.
Głosek złości się:
Ale z was samochwały! Beze mnie wszyscy by głodowali: przecież to ja podczas polowania wyszukuję zdobycz w tajdze.
Kłóciły się psy, kłóciły, aż rzuciły się na siebie i zaczęły się bić tak, że sierść latała na wietrze.
Każdy z nich krzyczy:
Ja jestem najlepszym psem.
Z namiotu wyszedł człowiek, psy podbiegły do niego i jeden przez drugiego przechwalają się.
Ja jestem najlepszym psem: ja wyszukuję zdobycz w tajdze! – chwali się Głosek.
Nie, ja jestem najlepszym psem: ciągnę sanki, pomagam w koczowaniu! – warczy ze złością Sanek.
O nie, nie, to ja jestem najlepszym psem: ja pilnuję reniferów! – stara się Stadek przekrzyczeć Głoska i Sanka.
Człowiek śmieje się:
No proszę, jak się przechwalają! Żaden z was nie jest moim najlepszym psem: każdego tak samo karmię, każdego w równym stopniu potrzebuję i jednakowo sobie cenię.
I wrócił do namiotu.
Obraziły się psy na gospodarza za to, że wszystkie ceni jednakowo, żadnego nie wyróżnia i nie uważa za najlepszego.
Głosek odezwał się:
Chodźcie, odejdziemy od pana. Będziemy sobie nawzajem pomagać, nie zginiemy z głodu. Niech się gospodarz dowie, jak to się żyje bez nas.
I namówił Głosek psy.
Wyszedł gospodarz przed namiot– ani jednego psa nie ma, uciekły.
Przybiegły psy do tajgi. Głosek zobaczył wiewiórkę, dał głos, zaczął biegać po śniegu, pogonił ją na sosnę i chwali się:
Ja zrobiłem, co do mnie należało.
A wiewiórka najspokojniej siedzi sobie na drzewie i w ogóle się Głoska nie boi – przecież myśliwego ze strzelbą koło niej nie ma.
Podbiegł Sanek do Głoska i mówi:
To się na nic nie przyda. Pogoniłeś wiewiórkę na sosnę, ale kto będzie do niej strzelał, jak nie ma myśliwego?
A wiewiórka jak przedtem siedzi sobie na gałęzi i huśta się…
Podniosły psy nosy do góry, patrzą na wiewiórkę, głodne pyski oblizują. Długo tak siedziały. A potem zaczęły wyć żałośnie.
Minęła noc, nadszedł poranek.
Głosek zerwał się:
Zwietrzyłem zająca! – i pobiegł po świeżych śladach.
Znalazł zająca, szczeka, biegnie do Sanka i Stadka.
Sanek mówi do Stadka:
Siadaj na mnie, podwiozę cię do zająca, przecież ja jestem od wożenia, a ty jesteś pasterski. O, patrz, zając biegnie prosto na nas.
A zając patrzy i dziwi się: pies na psie jedzie.
Przeskoczył zając przez rów i zniknął w gęstwinie.
Minęło kilka dni i nocy. Psy całkiem wychudły. Sierść zaczęła im wychodzić, żebra gołe wystają.
Głosek wyje żałośnie:
Śmierć się do nas, psy, zbliża, co mamy robić? Nie przetrwamy bez człowieka. Niepotrzebnie się na niego obrażałyśmy.
I postanowiły wrócić do namiotu człowieka. Przyszły. Usłyszał człowiek szmer. Wyszedł z namiotu:
Aha, moi uciekinierzy wrócili! Ale was podkusiło… Zgłodniałyście, biedaki…
Człowiek dał każdemu psu po dużej, tłustej rybie. Psy się ucieszyły, zaczęły żarłocznie pożerać ryby, rozglądając się dookoła.
Od tamtej pory psy zostały przyjaciółmi człowieka, służą mu wiernie i ze sobą nawzajem się nie kłócą. Stadek pasie renifery , Głosek szuka zdobyczy w tajdze, a Sanek wozi, co potrzeba. 

Dla Pana Boga wszyscy, a może inaczej, każdy z nas jest najważniejszy,
i co tu dużo pisać, potrzebujemy siebie nawzajem, aby żyć !



 
Tołstyj i Sasna - huskie - zgodnie biegają w zaprzęgu 


Koraiackie tańce. Ania i Kola - nasi przyjaciele - podczas występu w jurcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz